Strony

czwartek, 28 maja 2015

WYNIKI ROZDANIA!

Hej!

Miałam mały poślizg ale już jestem z wynikami rozdania.

Osobą, którą wylosowałam jest little.monster.

Gratuluję!
Proszę podać e-mailem dane do wysyłki:)

poniedziałek, 11 maja 2015

piątek, 8 maja 2015

Iwostin Oftalin - łagodzący lipo-protektor pod oczy

Cześć!

Dzisiaj napiszę Wam kilka słów o bardzo fajnym i godnym polecenia kremie pod oczy firmy Iwostin.
Moja kondycja skóry pod oczami jest w niezłym stanie. Oprócz mocnego nawilżenia i odżywienia w zasadzie nic więcej nie potrzebuje. Jestem jeszcze przed trzydziestką, skóra pod oczami jest jędrna i napięta. Sińce pod oczami może z biegiem lat coraz bardziej widoczne ale cóż poradzić. Codzienne wczesne wstawanie do pracy daje się we znaki. 
Kremy pod oczy towarzyszą mi odkąd skończyłam 20 lat. Wiadomo nie zawsze chce się nakładać coś pod oczy. Niemniej jednak staram się to robić regularnie przy porannej i wieczornej pielęgnacji. Przy mojej suchej i wrażliwej skórze jest to krok niemal niezbędny.

Od dłuższego czasu stosuję krem, który znajduje się na poniższych zdjęciach. Ostatnio w ogóle moja pielęgnacja twarzy opiera się na produktach aptecznych. Widocznie mi służą i lubię ich używać. 
Wielki plus za pojemność - 25 ml starczy mi na kilka dobrych miesięcy stosowania i nie muszę się martwić jak mi się nagle skończy.  Miękka tubka pozwala kontrolować ilość wyciśniętego kremu. Aplikator ma mały otwór przez co produkt nie marnuje się.
Aplikację kremu łączę z delikatnym masażem okolic oczu. Kosmetyk ma delikatną konsystencję taką nie za gęstą, w sam raz. Szybko się wchłania pozostawiając delikatne lepkie uczucie, które po chwili zanika.


Krem działa kojąco na okolice oczu. Świetnie łagodził moje uczulenie na górnej powiece. Nie szczypie w oczy oraz nie podrażnia ich. Kosmetyk świetnie współpracuje z podkładem i korektorami pod oczy, nie waży się , nie roluje. Kosmetyki kolorowe gładko suną po powierzchni powieki oraz pod oczami. Skóra pod oczami po zastosowaniu kremu jest nawilżona i wyraźnie w lepszej kondycji - napięta i taka ładniejsza. Raczej cieni pod oczami nie niweluje ale jakoś nie oczekuję tego od kremu. U mnie jest to kwestia wypoczęcia i przespania odpowiedniej ilości godzin.
Zauważyłam, że od kiedy stosuję ten kosmetyk mój makijaż w okolicy oczu trzyma się dłużej, nie waży mi się korektor, a puder nie podkreśla zmarszczek mimicznych. Skóra jest w nienagannym stanie przez wiele godzin. Łapię się na tym, że przeglądam się w  lustrze w pracy i jestem zdziwiona, że tak dobrze wyglądam;)
Bardzo fajny kosmetyki i serdecznie Wam go polecam.Kosmetyk jest bezzapachowy.























Cena ok 30 zł/ 25 ml.






wtorek, 5 maja 2015

The Balm, Mary - Lou Manizer - wielofunkcyjny rozświetlacz

Cześć!

Właściwie dzisiejszą recenzję mogłabym połączyć z ulubieńcami. Dorzuciłabym tylko róż tej samej marki i ulubieńcy gotowi. Długo opierałam się urokowi rozświetlacza The Balm Mary - Lou Manizer. Uważałam, że nie jest mi potrzebny, jest zbyt złocisty i w ogóle wszystko na nie! Ale z drugiej strony, kurcze wszyscy go tak chwalą więc myślę: kupię. Tak też zrobiłam i nie żałuje ani złotóweczki wydanej na to cacko.


Dotychczas miałam styczność z kartonowymi opakowaniu kosmetyków The Balm. Tu mamy jednak plastik.
Może to i dobrze aczkolwiek nie robi mi to różnicy. Raczej są to opakowania trwałe i nie słyszałam żeby ktoś na nie narzekał. W opakowaniu znajduje się spore lusterko, w którym  spokojnie można wykonać makijaż. 


Produkt ma miałką konsystencję, nieco pyli pod pędzlem ale równomiernie rozprowadza się na twarzy. 
W zależności od nabranej ilości kosmetyku na pędzel możemy stopniować efekt od bardzo delikatnego i subtelnego po bardzo widoczną taflę. Bałam się, że kolor będzie zbyt żółty i szampański ale wszystko jest ok. Na twarzy daje efekt złocisto-szampańskiej poświaty. W odpowiednim świetle można dostrzec także srebrną poświatę przez co kosmetyk wydaje się być uniwersalny. Zarówno do chłodnej jaki ciepłej tonacji skóry.




Trwałość kosmetyku jest bardzo imponująca. Drobinki "nie wędrują" po twarzy w ciągu dnia i do samego wieczora rozświetlenie twarzy jest w taki samym stanie jak zaraz po nałożeniu. Kosmetyk nie podkreśla rozszerzonych porów oraz niedoskonałości skóry. Bardzo dobrze spisuje się na każdym podkładzie i pudrze jakie stosowałam. 
Współpracuje z wieloma odcieniami różu, "nie gryzie" się z kolorem innych kosmetyków.
Uwielbiam używać go do rozświetlenia kącików oczu, nakładam go również na całą powiekę. Najładniej wygląda nałożony na szary cień. Efekt jest niesamowity. Na oczach również trzyma się imponująco długo. 
Zgodzę się iż jest to wielofunkcyjny rozświetlacz. Latem będę nakładać go w niewielkiej ilości również na dekolt.
Fenomenalny produkt! Nie wyobrażam sobie makijażu bez nałożenia choćby odrobiny tego produktu.























Cena  ok. 60 zł/ 8,5 g

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

ROZDANIE - TOP COAT SECHE VITE | 20.04-20.05.2015 r.

Cześć!

Zapraszam Was do wzięcia udziału w rozdaniu.

Co musicie zrobić, eby wygrać TOP COAT SECHE VITE? Sprawa jest prosta -wystarczy być publicznym Obserwatorem mojego bloga.
W komentarzu pod tym postem należy napisać pod jakim nickiem obserwujesz mojego bloga.























1. Organizatorem konkursu jestem ja, babskiesprawy1.blogspot.com
2. Czas trwania rozdania: 20.04.-20.05.2015 r. do godziny 23:59.
3. Wyniku zostaną ogłoszone w ciągu 2-3 dni od zakończenia rozdania.
4. Zwycięzcę rozdania wyłonię drogą losową i skontaktuję się z nim mailowo.
W razie gdy w ciągu 3 dni nie otrzymam od zwycięzcy danych do wysyłki, wybrana zostanie inna osoba.
5. Na wysłanie nagrody mam 7 dni roboczych. Wysyłam tylko na terenie Polski.
6. Napisanie komentarza zgłoszeniowego jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu.
7. Aby wziąć udział w konkursie, należy być publicznym obserwatorem mojego bloga.


Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych
(Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.).

 

piątek, 17 kwietnia 2015

Nówki sztuki | m.in. BATH & BODY WORKS, EOS, BURT'S BEES

Cześć!

Dotarło moje zamówienie ze Stanów i postanowiłam pochwalić się co tym razem sobie zamówiłam. Nie ukrywam, że na razie kurs dolara (prawie 4 zł) nie zachęca do zakupów, ale ja swoje zrobiłam chyba jeszcze w lutym jak można było skorzystać z wielu obniżek.

Skusiłam się na 4 balsamy do ciała Bath & Body Works: Marocco orchid, Tokyo lotus, Wild honeysuckle, Sweet cinnamon pumpkin. Wszystkie kosztowały ok. 3 $/ sztukę.

Do zakupów dorzuciłam jeszcze mgiełki zapachowe: golden magnolia SUN, Sweet cinnamon pumpkin.
   
  
W sklepie Walmart skusiłam się na dwa jajeczka EOS oraz dwie pomadki Burt's Bees.

Uzupełniłam również moje zapasu o kosmetyki rosyjskie i marki Sylveco. Dokupiłam sobie krem aloesowy do twarzy Bioluxe oraz dwie maseczki do twarzy Kąpiel Agafii - liftingującą oraz o działaniu kojącym.

W końcu skusiłam się na krem brzozowy z betuliną  oraz drugą - zieloną wersję peelingu do twarzy firmy Sylveco. O wersji żółtej pisałam w poprzednim poście

Na zdjęciu nie znalazły się moje ulubione toniki Babuszki Agafii przeciw wypadaniu włosów ale już tyle razy Wam je pokazywałam;)























Z kolorówki skusiłam się tylko na puder rozświetlający Yves Rocher. Czytałam na jego temat kilka pozytywnych recenzji.

 W przyszły weekend wybieram się na targi kosmetyczne do Wrocławia i tam mam zamiar kupić kilka rzeczy oraz wstąpić do Pasażu Grunwaldzkiego do salonu Kiko.

Pozdrawiam, Myś:)

wtorek, 14 kwietnia 2015

Sylveco wygładzający peeling do twarzy

Cześć!

Marka Sylveco jest dla mnie od niedawna odkryciem. Bardzo lubię ich opakowania, które są estetyczne
i przemyślane. Nie są napakowane bzdurami, które nie mają pokrycia w działaniu. Wszystko jest napisane jasno i przejrzyście, a przede wszystkim obietnice Producenta nie są wyssane z palca.

Do niedawna używałam tylko peelingów enzymatycznych bo te mechaniczne dla mojej wrażliwej i suchej skóry były zbyt mocne. Postanowiłam wypróbować peeling Sylveco, który jest dla mnie idealnym zdzierakiem i jest przeznaczony dla mojego typu skóry.
Stosuję go dwojako - na sucho gdy mam ochotę na mocniejsze złuszczenie naskórka oraz na mokro dla delikatniejszego efektu gdy moja skóra jest w nieco gorszej kondycji. Od razu zaznaczę, że po zastosowaniu peelingu na twarzy zostaje tłusty film - na pierwszym miejscu w składzie mamy olej palmowy oraz wosk pszczeli.  Gdy nie mam ochoty mieć tłustej skóry przemywam ją żelem do mycia twarzy.























Hypoalergiczny peeling z korundem, stworzony na bazie oleju palmowego, przeznaczony do oczyszczania skóry suchej, dojrzałej, zmęczonej, wymagającej odnowy. Drobinki ścierające są mocne, ale w połączeniu z delikatną formułą, skutecznie złuszczają martwy naskórek, nie wywołując podrażnień. Peeling zawiera także cenny olej słonecznikowy, który działa przeciwrodnikowo, opóźniając efekty starzenia. Systematycznie stosowany zwiększa wchłanianie substancji aktywnych, ujednolica koloryt, a dzięki pobudzeniu mikrokrążenia zwiększa odżywienie skóry i jej szybszą odnowę.


Informacje pochodzą ze strony Producenta.

Konsystencja kosmetyku jest bardzo zbita i konkretna. Niemniej jednak bardzo fajnie rozprowadza się na twarzy i " nie ucieka" z twarzy podczas masażu.
Brawa dla projektantów opakowania! Uwielbiam kosmetyki w estetycznych słoiczkach. Bardzo łatwo wydobyć odpowiednią ilość kosmetyku, nic się nie wylewa, łatwo zakręca. Opakowanie zrobione jest z tworzywa sztucznego.
Efekt peelingu określiłabym jako średni. Nie zdziera skóry aż "do krwi" czego bardzo nie lubię. Zwykle gdy widzę, że skóra zaczyna się już czerwienić kończę zabieg. 
Kosmetyk świetnie zdziera martwy naskórek, wszelkie zrogowacenia oraz suche skórki na ustach. Pomimo swojej tłustej konsystencji nie zapycha porów oraz nie powoduje nadmiernego przetłuszczania się skóry. Świetnie przygotowuje skórę do kolejnych zabiegów pielęgnacyjnych - szczególnie wzmacnia efekt maseczek odżywczych. Peeling świetnie nadaje się do jednoczesnego masażu twarzy, gładko sunie po twarzy, pozwala na kilka minut przyjemności.
Świetnie nadaj się do skóry dojrzałej, nieco tłustej - moja Mama go uwielbia. 
Na wypróbowanie zamówiłam drugą wersję peelingu - oczyszczającą.Jestem ciekawa, który bardziej mi się spodoba.























Kosmetyk ma miły i delikatny zapach. Dzięki swojej gęstej konsystencji jest bardzo wydajny. 
Do jednorazowego zastosowania na twarz i szyję wystarczy mi wielkość orzecha włoskiego.

Pojemność 75 ml, cena : 18-19 zł.

Serdecznie polecam peeling przede wszystkim wrażliwcom, nie należy zrażać się tym ,że pozostawia tłustą warstwę na skórze. Wystarczy umyć twarz żelem i efekt znika.

Ściskam 
Ola

środa, 8 kwietnia 2015

Wyprzedaję...

Cześć!

Chciałabym trochę pomniejszyć moją "kolekcję" kosmetyków i wybrałam kilka kosmetyków, które chętnie sprzedam lub zamienię na inny.


1. Róż Blushing Hearts i rozświetlacz Goddess of Love zdjęcia można obejrzeć tutaj , proponowana cena 10 zł za sztukę.
2. Róż Natural Collection Peach Melba, proponowana cena 10 zł.
3. Róż Essence 20 Babydoll, proponowana cena 5 zł.
4. Róż Lily Lolo Surfer Girl, proponowana cena 20 zł Post na temat różu.
5. Korektor Laura Mercier High Coverage Concealer nr 1.5, proponowana cena 40 zł
Produkty zużyte w minimalnym stopniu i wszystkie są zdatne do użytku ( termin ważności nieprzekroczony).
Ceny są sugerowane i podlegają negocjacji;)
Na zdjęciu nie ma mgiełki zapachowej Bath and Body Works SEA ISLAND COTTON 88 ml zużycie minimalne. Cena 20 zł . Pokazywałam ją na zdjęciach z zakupami w październiku KLIK





























Do kwoty należy doliczyć również koszty wysyłki ok. 6-8 zł. Kosmetyki wysyłam po otrzymaniu gotówki na konto.
Pytania proszę kierowań na e-mail: babskie.sprawy1@interia.pl

czwartek, 26 marca 2015

Sylveco odbudowujący szampon pszeniczno-owsiany

Hej!!

Dziś będę piać z zachwytu. A co mnie tak zachwyciło? Już piszę.
Kosmetyki marki Sylveco dopiero odkrywam ale już mam swojego ulubieńca. Po tak świetnej przygodzie z bohaterem dzisiejszego posta mam ochotę na inne kosmetyki tej marki.

Recenzji poddam odbudowujący szampon pszeniczno-owsiany Sylveco przeznaczony do każdego rodzaju włosów.

Po pierwsze brawa za szatę graficzna. Przejrzyste etykiety to jest to co uwielbiam. Na etykiecie jest maksimum informacji, nie ma niepotrzebnych obrazków, grafik oraz niestworzonych obietnic Producenta. Mamy tutaj coś na zasadzie minimum tekstu, maksimum informacji. 























Hypoalergiczny, przeznaczony do pielęgnacji każdego rodzaju włosów, szczególnie osłabionych i wymagających regeneracji. Zawiera bardzo łagodne, ale jednocześnie skuteczne środki myjące, które nie podrażniają nawet najbardziej wrażliwej skóry głowy. Hydrolizaty pszenicy i owsa to niskocząsteczkowe źródło protein, wiążą wilgoć, wnikają do korzeni włosów, odbudowując je aż po same końcówki. Dzięki składnikom silnie nawilżającym szampon zapobiega przesuszeniu, łagodzi podrażnienia skóry głowy. Przy regularnym stosowaniu wzmacnia włosy, poprawia ich elastyczność i sprawia, że są bardziej odporne na uszkodzenia i rozdwajanie.
 Opis pochodzi ze strony Producenta


Mycie włosów nie należy u mnie do czynności przyjemnych ale głowę trzeba myć... Kiedyś bałam się bardziej organicznych produktów do włosów. Myślałam sobie, że nie domyją dokładnie skóry głowy oraz włosów. Druga kwestia to po szamponach bardziej "eko" strasznie puszą mi się włosy. Nie są wręcz do opanowania, nie pomaga odżywka ani maska. 
Na szczęście mycie włosów tym szamponem to całkiem inna przygoda:) Szampon świetnie się pieni, wystarczy niewielka ilość by wytworzyć sporą ilość piany. Szampon bardzo delikatnie ale dokładnie wymywa skórę głowy. Nie podrażnia skóry oraz nie powoduje łupieżu czy innego problemu skórnego np. uczulenia ( łagodzi miejscowe przesuszenia skóry głowy - liszaje). 
Świetnie radzi sobie z domyciem włosów po kosmetykach do stylizacji czy też olejowaniu.
Najważniejsza kwestia przy zastosowaniu tego szamponu nie ma potrzeby użycia odżywki do włosów. Kosmyki nie są splątane, bardzo łatwo się rozczesują, a po wyschnięciu włosy są miękkie, delikatne i takie zdyscyplinowane. Nie puszą się, nie elektryzują. Układają się bardzo fajnie. Już dawno nie miałam tak gładkich włosów. Szampon nie obciąża włosów ale tak je "dociąża" przez co skręt loków może być nieco mniejszy.Strasznie podoba mi się ten efekt i łapię się na tym, że bardzo dotykam włosów i nadal jestem zaskoczona ich gładkością. Nie zauważyłam żeby włosy bardziej mi się przetłuszczały.  Oczywiście nie zrezygnowałam z odżywek do włosów. Przynajmniej raz w tygodniu oczyszczam włosy szamponem z SLS i nakładam sporą ilość maski.
Zapach jest bardzo delikatny i przyjemny. Konsystencja przezroczysta ale dość gęsta.

Cena to ok. 24 zł /300 ml























Serdecznie polecam wypróbować ten szampon, a w szczególności wszystkim tym "pokręconym":)

poniedziałek, 16 marca 2015

Nówki sztuki

Cześć!

Ostatni post z nowościami pojawił się w styczniu. Czas więcej na kolejny. Nie ma tego dużo. Staram się kupować najpotrzebniejsze rzeczy, no może oprócz róży do policzków - bardzo lubię kosmetyki do policzków i nie mogę się im oprzeć:)


Na początek produkty do włosów. Ostatnio postawiłam na naturalniejszą pielęgnację. Bardzo kusiło mnie mydło cedrowe do ciała i włosów od Babuszki Agafii. Jestem już po pierwszym zastosowaniu i zapowiada się sympatycznie. Seria turecka z Planeta Organica też długo chodziła mi po głowie. Jeszcze jej nie stosowałam. Na koniec szampon Sylveco pszeniczno - owsiany, o którym już za nie długo będzie na blogu.



Kosmetyki do pielęgnacji (Dermedic, Iwostin, Pharmaceris) w większości pochodzą z Super - Pharm. Właściwie wszystkie kosmetyki ze zdjęcia są u mnie pierwszy raz. W końcu kupiłam masełko do ust Nuxe. 
Peeling do twarzy Sylveco już stosuję i jestem z niego bardzo zadowolona. Mam ochotę jeszcze na drugi wariant tego peelingu. Ostatnio rzadko zaglądam do Yves Rocher, podczas ostatniej wizyty wybrałam tylko tonik do twarzy.


Masło The Body Shop pochodzi jeszcze z wyprzedaży na początku roku. Zapach jest bardzo soczysty i bardzo intensywny. Olejki z Alterry były ostatnio w Rossmannie po 10 zł.


























Na koniec zostawiłam najlepsze, przynajmniej dla mnie;) Podczas weekendu zniżek 7-8 marca skusiłam się na zakupy w Mintishop. Zdecydowałam się na pędzel do pudru i róż do policzków He Loves Me, Maybe marki Zoeva. Do koszyka wpadły również dwa produkty The Balm, rozświetlacz Mary-Lou Manizer oraz róż Down Boy. Skusiłam się także na dwa produkty do ust MAC, pomadkę Sheen Supreme Lipstick w kolorze Impressive oraz błyszczyk Plushglass w kolorze Ample Pink. 
Na koniec dwa produkty z Biedronki: Bell puder look now! oraz korektor pod oczy.

Pozdrawiam 
Ola.


piątek, 13 marca 2015

Łaźnia Agafii - odmładzająca maseczka do twarzy z dodatkiem mleka łosia

Cześć:)

Uczulenie, które wyskoczyło mi wczoraj na twarzy jest motorem napędowym dzisiejszego posta. Nie, Nie to nie ta maseczka mnie uczuliła. Ona sprawia, że mogę jakoś funkcjonować z tym uczuleniem. Najchętniej cały czas chciałabym mieć ją na twarzy. Strasznie podoba mi się jej działanie ale o tym poniżej.






















Delikatna maska do twarzy na bazie odżywczego mleka łosia w połączeniu z ziołami syberyjskimi, przeznaczona do odmłodzenia skóry. Ma działanie silnie nawilżające, stymuluje odnowę komórek, podnosi elastyczność skóry i wyrównuje jej koloryt.

Składniki aktywne, zawarte w masce, to m.in.:
  • mleko łosia – czterokrotnie bardziej odżywcze od mleka krowiego, ma silne działanie odmładzające
  • różeniec górski – dzięki zawartości kwasów organicznych i flawonoidów, przywraca skórze sprężystość i elastyczność
  • sachalinska morwa biała – dzięki zawartości karotenu i witamin z grupy B, działa wygładzająco i tonizująco na skórę
  • organiczny biały wosk pszczeli – ma działanie ochronne na skórę, zapobiega jej odwodnieniu.
Sposób użycia: nanieść maskę na oczyszczoną skórę twarzy, omijając okolice oczu, pozostawić na 10 minut, następnie delikatnie zmyć ciepłą wodą. Najlepiej stosować 1-2 razy w tygodniu.

Skład INCI:  Aqua, Kaolin (biała glinka), Carbomer, Organic Rhodiola Rosea Root Extract (organiczny ekstrakt różeńca górskiego), Morus Alba Fruit Extract (ekstrakt sachalińskiej białej morwy), Organic Beeswax (organiczny biały pszczeli wosk), Milk (mleko łosia), Sodium Cetearyl Sulfate, Caprylic/Capric Triglyceride, Butyrospermum Parkii (Shea Butter) (masło shea), Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Xanthan Gum, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid.
Pojemność opakowania  100 ml

Źródło:http://kosmetyki-ekologiczne-sklep.com.pl/pl_PL/p/Odmladzajaca-maseczka-do-twarzy-na-mleku-losia-Bania-Agafii./94?gclid=CMTExKH0pMQCFer2cgodgbMAqw

Bardzo lubię opakowania tych rosyjskich kosmetyków. Raz czy dwa zdarzyło mi się, że przyszedł do mnie szampon, który się wylewał ale jest to chyba spowodowane jego rzadką konsystencją. Odżywki do włosów maseczki do twarzy, czy też peeling do stóp przyszły w nienaruszonym stanie.
Konsystencja maseczki jest bardzo kremowa, delikatna, bardzo łatwo i równomiernie  rozprowadza się na twarzy oraz szyi i dekolcie. Zapach jest bardzo delikatny, taki śmietankowy. 
Jest to dla mnie maska-ukojenie. Jest niezwykle delikatna - nie podrażnia skóry, nie powoduje czerwonych plam oraz szczypania na twarzy oraz w okolicy oczu. Świetnie nawilża i odżywia skórę. Widocznie ją rozjaśnia i ujednolica. Skóra w dotyku jest niesamowicie gładka i ukojona. Dla mnie to jest efekt odmłodzenia. Przez długi czas borykam się z uczuleniem na policzkach. Maska nie niwelowała rumieni ale bardzo je łagodziła i sprawiała, że aż tak bardzo nie swędziały. Postanowiłam odstawić wszystkie nowe kosmetyki i znalazłam przyczynę uczulenia : PRODUKT BALEA. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie skóra w okolicy policzków dojdzie do normy.  Skóra po zabiegu jest taka "piękniejsza" i przygotowana do dalszej pielęgnacji. Dodam, że przeciętnie trzymam ją na twarzy 10 minut i zmywam ciepłą wodą. 
Maska dzięki swojej konsystencji jest szalenie wydajna. Spokojnie starczyła mi na kilka miesięcy stosowania.( 1-2 razy w tygodniu).

Serdecznie Wam polecam ten produkt. Maseczka powinna kosztować przynajmniej 100 zł, a kosztuje 5-6 zł.

piątek, 6 marca 2015

Realizacja chciejlisty - pytanie do Was:)

Cześć!

Tak, wiem to nie koniec roku i nie czas na podsumowania. Niemniej jednak naszła mnie dziś myśl ile zrealizowałam już moich małych "chciejstw? W ten weekend zrealizuję kolejny zakup, który przywołał u mnie myśli o tym poście. Zapraszam do krótkiej lektury.

 
Źródło
1|2|3|4|5

1. Zakup auta nadal jest w planach, raczej tych dalszych.
2. Zegarek kupuję w weekend. Cały czas waham się między marką Fossil i Triwa. Jeśli macie jakieś doświadczenia w tej kwestii to piszcie. Polecacie jakieś konkretne modele?
3. Telefon odkładam na później ponieważ nie ma w sklepach modelu, który mnie interesuje. 
4. Buty, hmmm. Miałam w dłoniach kilka par ale jakoś nie mogę się zdecydować. Zakup też odkładam na później, moje Nike może wytrzymają jeszcze trochę wysiłku.
7. Torebka Zuzi Górskiej jest już w moim posiadaniu. To był bardzo dobry zakup.



Źródło
1|2|3|4|5|6

Jeśli chodzi o kosmetyki to tu marnie. W prawdzie płynie do mnie zamówienie z Bath and Body Works ale nie zamówiłam nic z serii Aromatherapy. Z obrazkowej  listy powyżej nabyłam tylko masło The Body Shop. Kiko mam zamiar odwiedzić w kwietniu we Wrocławiu. Tu moje drugie pytanie. Wybieracie się na targi kosmetyczne we Wrocławiu 25-26 kwietnia? Ja się wybieram i jestem ciekawa czy kogoś z Was spotkam:)

Jak idzie Wam realizacja Waszych chciejstw na 2015 r. ?

środa, 25 lutego 2015

Bioluxe krem na noc z organicznym ekstraktem z avocado

Cześć:)

Jakiś czas temu czytałam sporo recenzji na temat kremów do twarzy Bioluxe. Mam ich kremy do rąk i stóp, które bardzo lubię, jednak z kremami do twarzy nie maiłam dotychczas styczności.

Postanowiłam wypróbować krem na noc z ekstraktem z avocado . Avocado w kosmetykach na mojej twarzy, ciele i włosach bardzo dobrze się sprawdza i chętnie testuje kosmetyki z jego zawartością.























Krem zamknięty jest w zgrabnej i wygodnej aluminiowej tubce. Konsystencja to delikatna gęsta śmietanka. Krem należy dobrze wprowadzić w skórę. Przy grubszej warstwie tworzy smugi na twarzy - jednakże wystarczy go nieco dłużej wklepywać i wszystko jest ok. Ja dzięki temu wykonuję krótki masaż twarzy. Krem wchłania się szybko i całkowicie. Nie czuć jakiejś tłustej warstewki, można powiedzieć, że wręcz wchłania się do matu. Mam wrażenie, że moja spragniona skóra wchłania go tak szybko i w całej nałożonej ilości. Często dokładam jeszcze jedną warstwę z myślą, że jedna warstwa jej nie wystarczyła. Jednak efekt jest taki sam. Pomimo iż jest to krem dedykowany na noc zdarzyło mi się go użyć na dzień. W związku z tym bardzo dobrze współpracował z makijażem, szczególnie z sypkim podkładem mineralnym Lily Lolo.

Kosmetyk bardzo dobrze odżywia i pielęgnuje skórę. Widocznie poprawia wygląd wrażliwej i suchej skóry. Rano skóra jest wypoczęta, elastyczna i bardzo miła w dotyku. Krem nie zapycha porów i nie powoduje uczulenia.  Często stosuję go również w okolice oczu. Nie podrażnia ich, subtelnie pielęgnuje skórę wokół oczu. Niweluje również worki pod oczami oraz cienie. Ma bardzo przyjemny i delikatny zapach.
Niewątpliwym plusem kremu jest jego cena. 6 zł to nic, a ma działanie jak niejeden krem marek selektywnych. Pojemność 40 ml. 
Polecam serdecznie, mam chęć wypróbować jeszcze kremy na dzień tej marki. Zdecydowanie polecam Wam wszystkie przetestowane przeze mnie produkty tej firmy- tj. kremy do rak i do stóp oraz ten dzisiejszy opisywany.

Skład poniżej na zdjęciu





piątek, 20 lutego 2015

Clinique - Take the day off | Dobry produkt do demakijażu

Cześć:)

Dziś szerzej chciałabym opisać moje wrażenia na temat produktu do demakijażu marki Clinique. Kosmetyk znalazł się w ulubieńcach roku 2014. W tamtym poście bardzo go chwaliłam. Napisałam, że zmywa cały makijaż. Obecnie stosuje kosmetyk z którym ten produkt sobie nie radzi ale o tym później.























Konsystencja kosmetyku jest zaskakująca. W opakowaniu ma postać ciała stałego - masła, które ciężko wydobywa się z opakowania. Przy kontakcie z dłońmi, a w zasadzie z ciepłem dłoni zamienia się w olejek. Bardzo lubię sposób demakijażu jaki nam zapewnia ten produkt. Można go używać dwojako: bezpośrednio z opakowania niewielką ilość rozprowadzam w dłoniach i masuję olejkiem suchą twarz, a następnie spłukuję ciepła wodą. Inny sposób to nałożenie produktu na wacik i demakijaż za jego pomocą. Drugi sposób nie przypadł mi do gustu bo zużywa się więcej produktu. Pierwsza wersja jest bardziej ekonomiczna i wygodniejsza. 
 Po spłukaniu kosmetyku na twarzy pozostaje tłusty film, który może przeszkadzać. Jeśli mam podrażnioną skórę z miejscowymi przesuszeniami to pozostawiam skórę taką jaka została po demakijażu. Natomiast w inne dni dodatkowo przemywam twarz żelem do mycia twarzy i dopiero przechodzę do kolejnych kroków pielęgnacji wieczornej.

Clinique - take the day off radzi sobie z wieloma produktami. Domywa mocny makijaż oka, szminkę czy też podkład. Nie radzi sobie jednak z tuszem, którego aktualnie używam, a mowa o L`Oreal, Volume Million Lashes So Couture. Po demakijażu pozostają wokół oczu grudki - kulki tuszu ( podejrzewam, że konsystencja tuszu sprawia, że nie rozpuszcza się on tylko roluje). W tym momencie muszę powtórzyć proces demakijażu albo domywam resztki płynem micelarnym lub całą twarz myję żelem do mycia twarzy. 

Kosmetyk nie podrażnia skóry, nie szczypie w oczy oraz nie powoduje zapychania porów pomimo swojej tłustej konsystencji. Jest bezzapachowy.

Skład: ethylhexyl palmitate, carthamus tinctorius (safflower) seed oil, caprylic/capric triglyceride, sorbeth-30 tetraoleate, polyethylene, peg-5 glyceryl triisostearate, water purified, tocopherol, phenoxyethanol [iln28494] 

Generalnie jestem zadowolona z tego produktu i myślę, ze jest wart swojej dość wysokiej ceny 
145 zł/125ml Jest bardzo wydajny i cena wydaje się być relatywna. Plus za ładne i wygodne opakowanie. Gdyby nie incydent z tuszem byłby ideałem. Mimo wszystko uważam, że jest godny polecenia. 

czwartek, 19 lutego 2015

Masz odstające uszy? - Może warto wybrać się na korekcję uszu?

Cześć!

Odstające uszy to u mnie kwestia rodzinna. Dziadek je miał, tata je ma, nawet ja z bratem je odziedziczyliśmy. Bo to właśnie sprawka genów, to one decydują o tym czy mamy kręcone włosy, piegi czy też odstające uszy.
Należy jednak nadmienić, że nie jest regułą, że jeśli ja mam odstające uszy to moje dzieci też będą je mieć. Jest to jednak cecha dominująca naszego genotypu i należy się z tym liczyć.

CECHY DOMINUJĄCE
CECHY RECESYWNE
 kręcone włosy
 proste włosy
 ciemne włosy
 jasne włosy
 brak rudego koloru włosów
 rudy kolor włosów
 ciemny kolor oczu
 jasny kolor oczu
 piegi
 brak piegów
 długie rzęsy
 krótkie rzęsy
 odstające uszy
 przylegające uszy
 splatanie dłoni z lewym kciukiem na wierzchu
 splatanie dłoni z prawym kciukiem na wierzchu
 krzyżowanie rąk z lewą na wierzchu
 krzyżowanie rąk z prawą na wierzchu
 występowanie czynnika Rh krwi (grupa krwi Rh+)
 brak czynnika Rh krwi (grupa krwi Rh-)

Źródło: https://sites.google.com/site/regulydziedziczeniacechigenow/wiedza-w-pigulce/allele

Będąc nastolatką odstające uszy były dla mnie wielkim kompleksem, wstydziłam się ich. Właściwie przez większość swojego życia nosiłam fryzurę typu bob, żeby nie było ich widać.  Dopiero na przełomie 2013/2014 zapuściłam włosy i nosiłam związane. Z biegiem czasu przyzwyczaiłam się do tego, że uszy odstają. Niemniej jednak teraz mam już ścięte włosy i uszu nie widać.

Wśród moich znajomych podczas rozmów często przeplata się temat poprawy wyglądu, m.in.  operacji plastycznych i innych aspektów związanych z szeroko pojmowanym pięknem.
Mój stosunek do poprawy wyglądu ciała jest sceptyczny ale zawsze powtarzam, że jeśli miałabym wybrać 1-2 części ciała, które chciałabym poprawić byłyby to zęby i uszy. Zęby już wyprostowałam i najchętniej nadal nosiłabym aparat –tak dobrze się w nim czułam, a uszy? Wszystko przede mną;)

Koszt korekcji uszu oscyluje w granicach 1800 – 7000 zł ale przeciętnie jest to ok. 4 000 zł.

W obecnych czasach korekcji odstających uszu poddaje się  dzieci, chętnych również nie brakuje wśród dorosłych. Odstające uszy występują u ok. 5% naszej populacji. Zabieg ten cieszy się również dużym powodzeniem wśród panów.
Zabieg odbywa się w znieczuleniu miejscowym lub ogólnym i przeciętnie trwa 1-1.5 h.
Przy znieczuleniu miejscowym pacjent po 2- 3 godzinach może udać się do domu.
 Pewnie zastanawiacie się jak długi jest okres rekonwalescencji po zabiegu?
Przez pierwsze kilka dni dolegliwości bólowe są dość znaczne – jest to sprawa indywidualna i zależna od odporności bólowej. Po ok. 10 dniach można powrócić do codziennych obowiązków. Efektu jeszcze nie dostrzeżemy ponieważ przez ok. 10-14 dni należy cały czas nosić opatrunek – opaskę. Po tym czasie następuje zdjęcie szwów i przez kolejne 2-3 tygodnie należy stosować opaskę na noc.
Zastanawiając się nad zabiegowi korekty uszu zaczęłam myśleć o tym czy jest to zabieg bezpieczny. Nie chodzi mi tu o aspekt zakażenia czy też złej reakcji na znieczulenie to się może zdarzyć zawsze przy nawet najmniejszej ingerencji w ciało. Bardziej chodzi mi o fakt czy moje nowe uszy będą mi się podobać oraz czy podczas operacji nie jestem narażona na utratę słuchu. Przeglądając informacje dostępne w internecie nie doszukałam się przypadków utraty słuchu. Myślę, że z takimi wątpliwościami trzeba wybrać się bezpośrednio do chirurga plastyka, który odpowie nam na wszystkie nurtujące pytania.

Kiedyś bardzo często myślałam by poddać się operacji. Blokadą były pieniądze, byłam nastolatką na utrzymaniu rodziców. Teraz gdy mam możliwość sfinansowania operacji moje nastawienie się zmieniło. Chyba zaakceptowałam tę część mojego ciała ale nie wykluczam, że w przyszłości nie zmienię zdania. Samego zabiegu raczej bym się nie bała, mam dość wysoki próg bólu i jestem w stanie dużo znieść. Jestem niesamowicie ciekawa jak wyglądałaby moja twarz gdybym miała mniej odstające uszy. Może kiedyś będzie mi dane to ocenić…

Pytanie do Was: jaki macie stosunek do operacji plastycznych, w szczególności korekcji uszu? Zdecydowałybyście się na taki zabieg? Może jesteście po korekcie? Chętnie poznam Wasze zdanie na ten temat.

Pozdrawiam
Ola.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Zoeva baza pod cienie | wersja PEARL

Cześć!

Baza pod cienie to u mnie podstawowy kosmetyk przy makijażu oczu. Strasznie nie lubię sytuacji, w których martwię się czy mój makijaż wygląda dobrze. Czy może cienie zebrały się w załamaniu, a może w ogóle nie mam już ich na powiekach?

Dzięki takim produktom jak bazy pod cienie mój makijaż oka jest w stanie przetrwać wiele godzin. Rekordem było dla mnie ok. 24 h. Malowałam się rano, a wieczorem wybrałam się na imprezę do samego rana.

Zoeva baza pod cienie o wykończeniu perłowym wpadła w zeszłym roku w moje ręce i od tej pory używam sobie jej codziennie. Wykończenie perłowe bazy daje nam efekt rozświetlonego oka, podbija kolory cieni oraz przedłuża ich trwałość.


Opakowanie - tubka wykonana jest z miękkiego plastiku. Wąski aplikator pozwala na wydobycie minimalnej ilości bazy potrzebnej do wykonania makijażu. 
Baza jest bez zapachu. Nie podrażnia powiek oraz oczu.



Konsystencja bazy jest bardzo kremowa i treściwa. Wystarczy dosłownie odrobina by pokryć powieki rozświetlającą taflą. Pewnie zastanawiacie się co z cieniami matowymi? Jeśli użyjemy minimalną ilość bazy to nie prześwituje ona przez matowe cienie. 
Cienie na bazie rozprowadzają się bardzo równomiernie i mają bardzo intensywny kolor przez wiele godzin. Cienie nie zbierają się w załamaniu powieki ani nie rolują czy też ważą na powiece. 


Podsumowując:
  • świetne opakowanie, które wydobywa odpowiednią ilość produktu,
  • nie podrażnia oczu, nie posiada zapachu,
  • konsystencja, która bardzo łatwo się rozprowadza i szybko zastyga,
  • podbija kolory cieni,
  • wielogodzinna trwałość makijażu,
  • cienie nie zbierają się w załamaniu, nie rolują oraz nie giną z powieki w niewyjaśnionych okolicznościach;)
  • pojemność 7.5 ml - cena ok. 28 zł,
  • dostępność w sklepach internetowych.

Pozdrawiam
Ola.

WYNIKI ROZDANIA!

Cześć!

Rozdanie zakończyło się 7 lutego, a dzisiaj przyszedł czas na ogłoszenie osoby, która wygrała.


Zwycięzcą jest : Magdalena N.

Serdecznie gratuluję Kochana i już piszę do Ciebie e-maila z prośbą o podanie adresu do wysyłki.

Wszystkim uczestniczką rozdania dziękuję za udział. Planuję już kolejne rozdanie z kosmetykami Bath and Body Works ale musi do mnie dotrzeć ze Stanów:)

czwartek, 5 lutego 2015

Clarins Instant Light Natural Lip Perfector | 01 rose shimmer

Cześć:)

Zimą moje usta wymagają lepszego traktowania. Nie wystarczy im przeciągnięcie raz dziennie pomadką ochronną... W pracy sztyft pielęgnacyjny cały czas stoi na moim biurku. Obok niego leży również bohater dzisiejszego posta, czyli - Clarins Instant Light Natural Lip Perfector w kolorze 01 rose shimmer.
Jest to gęsty i smakowity błyszczyk do ust, który oprócz tego, że delikatnie nadaje ustom kolor to jeszcze je pielęgnuje.























Niewątpliwą zaletą kosmetyku jest jego opakowanie. Tubka jest miękka więc łatwo jest kontrolować nakładanie kosmetyku. Aplikator to mięciutka gąbeczka, która bardzo dokładnie i równomiernie rozprowadza produkt na ustach. Błyszczyk często aplikuję bez użycia lusterka i nie ma mowy o wyjechaniu poza obszar ust. 
Opakowanie jest bardzo estetyczne  i dobrze wykonane.

Błyszczyk zdumiewa swoją trwałością. Trzyma się długo na ustach, a gdy już straci na intensywności to i tak czuć miłe nawilżenie na ustach. Spokojnie można coś zjeść i wypić kilka herbat, ą błyszczyk nadal jest na ustach:) Efekt kolorystyczny jest bardzo subtelny. Lekko różowi usta i daje uczucie takich ładnych, wypielęgnowanych i lekko "mokrych" ust. Bardzo długo szukałam kosmetyku, który pozwoli mi uzyskać taki efekt. Niezwykle podoba mi się ten efekt i bardzo dobrze nosi mi się ten kolor na ustach. Usta wyglądają na zdrowe, odżywione i pełniejsze. 
W smaku błyszczyk jest smaczny, słodki ale nie czuć w nim chemii, raczej pierwsze skrzypce gra słodziutki posmak. 



Pomimo swojej odżywczej formuły, błyszczyk się nie lepi i nie przyklejają się do niego włosy. Schodzi z ust bardzo równomiernie i nawet gdy wydaje się, że już go nie ma na ustach to i tak wyglądają one ładnie i estetycznie. 

Błyszczyk jest wart każdej wydanej złotówki. Używam go z wielką przyjemnością, znalazł się nawet w ULUBIEŃCY ROKU 2014
Jeśli mi się skończy na pewno kupię kolejne opakowanie.

Cena to ok. 70 zł/ 12 ml

Podobno Catrice ma podobny produkt w swojej ofercie? Czy można go porównać do wersji Clarins?

wtorek, 3 lutego 2015

Balea fluid do mycia twarzy | BUBEL!

Cześć!

Najchętniej nie pisałabym recenzji produktu poniżej. Mam ochotę wyrzucić go do kosza i zapomnieć o nieudanej przygodzie z produktem Balea. Jest to kosmetyk o lejącej konsystencji, która wraz z odrobiną wody zamienia się w emulsję/delikatną piankę. Na twarzy nie pieni się ale gładko sunie po twarzy. Bardzo szybko zmywa się z twarzy, a co za tym idzie słabo oczyszcza. Nie radzę zmywać tym fluidem pełnego makijażu - wszystko zostanie na twarzy. Po wstępnym demakijażu również sobie nie radzi, tusz do rzęs zostaje dużą plamą pod oczami. Często nie radzi sobie nawet z resztkami cieni czy produktami do brwi. 
Oczyszczanie tym produktem jest tragiczne. Dodatkowo po spłukaniu na twarzy zostaje tłusty film, który oblepia skórę. Zdarzyło się, że wyskoczyli mi niespodziewani goście na twarzy i myślę, że to sprawka tego gagatka. 



Jednym słowem - nie polecam! Od produktu do oczyszczania twarzy oczekuję dobrego zmycia makijażu i czystej skóry. Tu nie uzyskałam ani jednego ani drugiego...
Dodatkowo przez to, że się nie pieni i ma lejącą konsystencję jest niewydajny.

środa, 28 stycznia 2015

Korres Lip Butter | Guava

Cześć:)

Czy Wy też macie dość tej pogody? Ni tu zimno, ni tu ciepło. Człowiek zgrzany, później go zawiewa i choroba gotowa. Ten rok nie rozpoczął się dobrze jeśli chodzi o moje zdrowie. Słowo laryngolog wychodzi mi już bokiem! Ale nie o tym, a właściwie jednak trochę będziemy w temacie choroby. Czy Wy też podczas kataru macie obtarty nos do granic możliwości? Suche skórki nawet nie myślą zniknąć pod warstwą kremu na dzień, ani pod podkładem. Cały czas sterczą i denerwują. Dopóki jestem w domu staram się je jak najbardziej natłuszczać. Z pomocą przychodzi mi masełku do ust Korres. 
Kiedyś wrzuciłam go do koszyka podczas zakupów w Sephora i tak sobie go stosuję dłuższy czas. 
Ma bardzo fajną konsystencję, niby miękką ale przy kontakcie z palcem nie nabiera się go dużo. Kolor jest raczej transparentny, a zapach słodki i bardzo delikatny. Masełko bardzo dobrze pielęgnuje usta, sprawia, że są gładkie i miłe w dotyku. Zmiękcza suche skórki i pomaga się im regenerować. Podczas choroby używam go również na skrzydełka nosa, które są bardzo suche i podrażnione. Kosmetyk świetnie spisuje się w obu zadaniach. Po kilku aplikacjach w ciągu dniach skóra powoli regenerowała się, a wydmuchanie nosa nie sprawiało takiego problemu. 
Opakowanie kosmetyku jest bardzo estetyczne i solidne. Plastik jest twardy, a wieczko zakręca się bez zarzutu. 
Nadmienię, że jest to kosmetyk bardzo pielęgnacyjny ale nie jest to taki kosmetyk - opatrunek, który zadziała przy jednym użyciu. Trzeba się uzbroić w cierpliwość i nakładać go systematycznie, a efekty będą bardzo zadowalające
Czasem zdarza mi się go użyć również do skórek przy paznokciach. 
Cena może odstraszać (ok. 49 zł) ale jest to produkt bardzo wydajny i wart tej ceny. 

Pozdrawiam, zakatarzona Ola:)

piątek, 23 stycznia 2015

MAC PIGMENT VANILLA

Cześć!

Dzisiaj poświęcę chwilę i napisze notkę o produkcie dobrze znanym w środowisku kosmetycznym. Na pewno każda z Was, która interesuje się makijażem słyszała o pigmencie Vanilla marki MAC.

Już dawno miałam ochotę na ten pyłek ale przerażała mnie jego pojemność, która podobno starcza na wiele lat.  Mój egzemplarz upolowałam w wersji pokaźnej miniatury. Standardowa pojemność to 4.5 g, a jego cena to ok. 90 zł. Moja wersja ma pojemność 2.6 g i kosztowała 42 zł. Zaglądałam ostatnio do salonu MAC i jeszcze były te mniejsze pojemności ale akurat koloru Vanilla nie było.
























MAC Vanilla to kolor bardzo wielowymiarowy. Biała baza, która opalizuje na odcienie złota, srebra, różu a nawet lekkiej pomarańczy. Mam wrażenie, że przez to jest bardzo uniwersalny i pasuje do ciepłej i zimnej karnacji. Bardzo często nakładam go na całą powiekę i rysuje brązową kreskę. Ten efekt najbardziej mi się podoba. Oko jest bardzo rozświetlone ale bez tandety i brokatu. Jest to bardzo mocna tafla koloru, która pięknie mieni się na oku. Jak mam więcej czasu to odrobinę brązowym cieniem przydymiam załamanie powieki.
Drugim sposobem jaki mam na ten pyłek to dodatnie go na koniec makijażu oka tylko w wewnętrzny kącik oka. Niesamowicie otwiera oko i rozjaśnia spojrzenie. Dobrze rozciera się nim również górna granice cieni oraz aplikuje pod łuk brwiowy. Ostatnio w niewielkiej ilości zaczęłam używać go jako rozświetlacz. Niewielką ilość aplikuję na szczyty kości policzkowych. Daje to niezwykły efekt ale trzeba z nim uważać bo można sobie zrobić dyskotekę na twarzy.























Należy również nadmienić, że jest to produkt sypki, który podczas aplikacji lubi się osypywać. Mój sposób jest taki, by podczas aplikacji na policzek i w okolice dolnej powieki przytknąć chusteczkę higieniczną. Dzięki temu wszystko osypie się na chusteczkę, a nie pod oczami i na reszcie twarzy.
Pigment na bazie pod cienie czy też solo utrzymuje się bardzo długo. Na bazie oczywiście lepiej i ten efekt  jest bardziej intensywny.
Kosmetyk można również używać na mokro co zapobiegnie osypywaniu się go oraz wzmocni jego intensywność.























Jest to ten typ kosmetyku po który sięgamy z wielką przyjemnością i cały czas jesteśmy zaskoczone jego efektem jaki daje podczas makijażu.

Mam wielka ochotę wypróbować inne pigmenty MAC, jestem ciekawa czy są równie interesujące.
Serdecznie polecam Wam ten produkt.

wtorek, 20 stycznia 2015

Bania Agafii | szampon - balsam do włosów

Cześć!

Nie będę Wam pisać jak bardzo lubię rosyjskie kosmetyki. Te z Was, które czytają mnie w miarę regularnie na pewno to zauważyły. Kurcze dlaczego my nie mamy tak dobrych kosmetyków? Ostatnio zaczęłam kumplować się z kosmetykami Sylveco i myślę, że mogą dorównać kosmetykom rosyjskim. Muszę je jeszcze bardziej przetestować ale jest nieźle.

Przejdźmy do kosmetyku z tytułu powyżej. Rzeczony szampon - balsam do włosów zamknięty jest w plastikowej buteleczce charakterystycznej dla kosmetyków marki Bania Agafii czy też Receptury Babuszki Agafii. Szata graficzna cieszy oko. Wewnątrz opakowania mamy biało - perłowy płyn o dość gęstej konsystencji. Szampon bajecznie się pieni co przekłada się na świetną wydajność. 

Działanie kosmetyku to bajka. Bardzo dobrze oczyszcza włosy i je pielęgnuje. Ma bardzo ładny, delikatny ziołowy zapach, który utrzymuje się na włosach. Bardzo dokładnie domywa oleje oraz resztki produktów do stylizacji włosów. Nie oczyszcza tak agresywnie, że aż "skrzypią nam włosy" przez co nie ma mowy o splątaniu włosów. Bardzo często rezygnuję z nakładania odżywki czy też maski do włosów bo nie ma takiej potrzeby. Sporadycznie na wilgotne włosy nakładam odżywkę bez spłukiwania. Moje włosy mają bardzo duże tendencje do puszenia. Przy tym szamponie nie uzyskuję takiego efektu. Włosy mają dużą objętość i są odbite od nasady ale nie napuszone i splątane. Polecam pozostawić szampon na minutkę lub dwie na włosach przez co jeszcze lepiej oczyszcza i dyscyplinuje włosy. 
Bardzo przypadł mi do gustu ten szampon i serdecznie go polecam. Nie sądziłam, że znajdę szampon, który nie będzie plątał mi włosów i nie będzie napakowany chemią, która obciąża włosy. 
Dodatkowy plus za sporą pojemność - 350 ml. Cena to ok. 8-9 zł 

Skład widoczny na poniższym zdjęciu.


Pozdrawiam Ola.