Czy Wy też macie dość tej pogody? Ni tu zimno, ni tu ciepło. Człowiek zgrzany, później go zawiewa i choroba gotowa. Ten rok nie rozpoczął się dobrze jeśli chodzi o moje zdrowie. Słowo laryngolog wychodzi mi już bokiem! Ale nie o tym, a właściwie jednak trochę będziemy w temacie choroby. Czy Wy też podczas kataru macie obtarty nos do granic możliwości? Suche skórki nawet nie myślą zniknąć pod warstwą kremu na dzień, ani pod podkładem. Cały czas sterczą i denerwują. Dopóki jestem w domu staram się je jak najbardziej natłuszczać. Z pomocą przychodzi mi masełku do ust Korres.
Kiedyś wrzuciłam go do koszyka podczas zakupów w Sephora i tak sobie go stosuję dłuższy czas.
Ma bardzo fajną konsystencję, niby miękką ale przy kontakcie z palcem nie nabiera się go dużo. Kolor jest raczej transparentny, a zapach słodki i bardzo delikatny. Masełko bardzo dobrze pielęgnuje usta, sprawia, że są gładkie i miłe w dotyku. Zmiękcza suche skórki i pomaga się im regenerować. Podczas choroby używam go również na skrzydełka nosa, które są bardzo suche i podrażnione. Kosmetyk świetnie spisuje się w obu zadaniach. Po kilku aplikacjach w ciągu dniach skóra powoli regenerowała się, a wydmuchanie nosa nie sprawiało takiego problemu.
Opakowanie kosmetyku jest bardzo estetyczne i solidne. Plastik jest twardy, a wieczko zakręca się bez zarzutu.
Nadmienię, że jest to kosmetyk bardzo pielęgnacyjny ale nie jest to taki kosmetyk - opatrunek, który zadziała przy jednym użyciu. Trzeba się uzbroić w cierpliwość i nakładać go systematycznie, a efekty będą bardzo zadowalające.
Czasem zdarza mi się go użyć również do skórek przy paznokciach.
Cena może odstraszać (ok. 49 zł) ale jest to produkt bardzo wydajny i wart tej ceny.