Hej:)
Dziś post na tzw. szybciocha... Doba zdecydowanie jest dla mnie za krótka:/
Kosmetyk o którym dzisiaj piszę to:
HIMALAYA HERBALS, LIP BALM
Owe cudo wpadło mi w ręce, dawno temu w czasie zakupów w Super-pharm.
Gdy już uporałam się z balsamem z Carmexu, wzięłam się za ostre testowanie tego produktu.
Przyznam się szczerze, że podchodziłam to tego balsamu Himalaya z dużym dystansem.
Carmex najzwyczajniej w świecie mi zbrzydł... Zaczął mnie drażnić jego smak, zapach,
a przede wszystkim to mrowienie ust!
Nie mogłam się doczekać kiedy go skończę. Od razu sięgnęłam po tą nowość i stało się...
Zakochałam się:)
Info z opakowania:
Produkt wspaniale spisuje się na ustach, są one nawilżone przez długi czas, ma delikatny zapach ( dla mnie jest to guma balonowa), nie ma uczucia mrowienia, pieczenia tudzież innych efektów specjalnych,
no jest mega!Bardzo przypadł mi do gustu:) Moim zdaniem jest lepszy niż Carmex.
A do tego wszystkiego cena! Zapłaciłam za niego 4,99zł.
Pozdrawiam, Myś:)
ooo więc wart wypróbowania widzę :)
OdpowiedzUsuńCarmex ma za zadanie uporać się z wirusem opryszczki na ustach - stąd to mrowienie. Ja go używam od 3 lat i do tej pory -tfutfu- nie miałam opryszczki;)
OdpowiedzUsuńJa lubię te mrowienie :) ale warto się temu produktowi przyjrzeć ;)
OdpowiedzUsuńCena kusi ^^ Jeśli chodzi o używanie pomadek pielęgnacyjnych to mam kilka, których używam na zmianę, więc nie ma mowy że coś mi zbrzydnie ; p
OdpowiedzUsuńZa carmexem aż tak nie szaleję, bo to mrowienie nie specjalnie do mnie przemawia. Jednak jak spotkam się z tym produktem napewno po niego sięgnę.
OdpowiedzUsuńTanioszka ;) ale Carmexa NIC mi nie zastąpi ;p
OdpowiedzUsuń